Sunday 23 November 2008

Chicharro!! Golazo!! Penalti!!

Chicharro!! Golazo!! Penalti!! My Spanish vocabulary is growing. It grows at the same time every week, Sundays between 5pm and 9pm. This is when the other best league in the world takes place. For the armchair football fan, Spain is heaven. Every week there are at least 3 live football matches, more during a champions league week. Who says there is too much football on TV? Well, some people do, but not me. Football is part of European culture. No other sport comes close. No other sport has so much history, creates so much controversy, produces such unforgettable moments, such moments of national mourning or such moments of national rejoicing. Spain is no exception. Football clubs in Spain are more than just clubs. Barcelona represent the people of Catalonia. Atletico Bilbao represent the people of the Basque Country. Real Madrid represent the traditional, conservative view of Spain. It’s that simple, or is it? Of course it’s not. In a country as complicated as Spain, no-one can agree on which club represents what. Atletico Bilbao only play Basque players, a sign of Basque nationalism if ever there was one. For others, they are the most Spanish team in the league, after all, all their players are technically Spanish citizens. Real Madrid may claim to represent Spain but they are perhaps the most hated team in Spain. One Atletico Madrid fan told me she would rather anyone, including Barcelona, won the champions league than Real Madrid. Spain is a country of regions and the teams from the regions are well supported. Having a team in a La Liga is a source of pride for the people of Cantabria, Asturias, Castilla and Leon, Andalusia, Galicia, Valencia, Navarro and Mallorca.

If what is happening on the park doesn’t entertain you, then there is sure to be something off the park that will. Madrid is a football goldfish bowl if ever there was one. There are 3 daily magazines devoted to football in Madrid and most of the pages are devoted to one subject, Real Madrid. Real Madrid are arguably the biggest name in world football. If you were forced to name the most famous club in the history of the game, you would more likely than not opt for Real. When Real are playing well, things must be calm. I say things must be calm because I don’t know. Since I have been in Madrid, Real have only attracted bad headlines from the unforgiving press. Real are not only expected to win, they are expected to win with style. They are expected to have the best footballers that money can buy. Unfortunately for them, none of this is true at the moment. To make things worse, their biggest rivals, Barcelona, are playing well, very well. The outlook doesn’t look good for their current coach. I would be very surprised if he saw out the rest of the season. That said, stranger things have happened in football. Tonight Barcelona handed Real Madrid some hope. A 1-1 draw at home to Getafe has reduced Barca’s lead to only 3 points. Could this be the beginning of the comeback? Perhaps. If Real Madrid do come back and win the league it will prove several things, nothing in football is what it seems. Nothing is certain. Anything can happen. Football is the best sport in the world.

Chicharro!! Golazo!! Penalti!!

Chicharro!! Golazo!! Penalti!! Moje hiszpańskie słownictwo rośnie. Rośnie każdego tygodnia o tej samej porze, w niedzielę między 17-stą a 21-szą. To wtedy rozgrywa się ta druga (obok angielskiej) najlepsza liga na świecie. Dla kanapowego fana piłki nożnej, Hiszpania to niebo. Każdego tygodnia rozgrywają się co najmniej trzy mecze ligowe, więcej podczas Ligi Mistrzów. Czy ktoś mówi, że w telewizji jest za dużo piłki? Cóż, niektórzy tak myślą, ale nie ja. Futbol jest częścią europejskiej kultury. Żaden inny sport się nie umywa. Żaden inny sport nie ma takiej historii, nie powoduje tyle kontrowersji, nie przynosi tak niezapomnianych momentów, momentów narodowej żałoby lub narodowej radości. Hiszpania nie jest wyjątkiem od reguły. Kluby piłkarskie w Hiszpanii to więcej niż tylko kluby. Barcelona reprezentuje naród Katalonii. Atletico Bilbao reprezentuje naród Basków. Real Madryt reprezentuje tradycyjny, konserwatywny wizerunek Hiszpanii. To takie proste, ale czy na pewno? Oczywiście, że nie. W kraju tak skomplikowanym jak Hiszpania, nikt nie zgadza się, który klub kogo reprezentuje. Atletico Bilbao grają tylko baskijskich zawodników, znak baskijskiego nacjonalizmu, jeśli coś takiego w ogóle istnieje. Dla innych to najbardziej hiszpański klub w lidze, w końcu technicznie rzecz biorąc wszyscy ich zawodnicy są hiszpańskimi obywatelami. Real Madryt może twierdzić, że reprezentuje Hiszpanię, ale jest to także być może najbardziej znienawidzony klub w całym kraju. Pewna fanka Atletico Madryt powiedziała mi, że wolałaby, żeby jakakolwiek drużyna, włączając Barcelonę, wygrała Ligę Mistrzów, niż Real Madryt. Hiszpania to kraj regionów i regionalne drużyny są dobrze wspierane przez swoich fanów. Posiadanie drużyny w La Liga to źródło dumy dla ludzi z Kantabrii, Asturias, Kastylii-Leon, Andaluzji, Galicji, Walencji, Nawarry i Majorki.

Jeśli to, co dzieje się na boisk cię nie interesuje, to możesz być pewien, że znjadziesz coś interesującego poza nim. Madryt to piłkarskie akwarium złotych rybek. Są tu trzy codzienne magazyny poświęcone piłce, ale większość stron jest poświęcona jednemu tematowi – Realowi Madryt. Real to największa sława w świecie piłki. Gdyby trzeba było nazwać najbardziej znany klub w historii gry, na pewno wybór padłby na Real. Kiedy Real dobrze gra, to pewnie jest spokojnie. Mówię, że ‘pewnie’ tak jest, bo tak naprawdę to nie wiem. Odkąd tu jestem Real zasłużył sobie tylko na niepochlebne nagłówki nieprzebaczającej prasy. Od Realu oczekuje się nie tylko wygranej, ale wygranej w wielkim stylu. Oczekuje się od nich, że będą mieć najlepszych zawodników jakie pieniądze mogą tylko kupić. Na ich nieszczęście, ani jedno ani drugie nie jest w tej chwili prawdą. Co gorsze, ich najwięksi rywale, Barcelona, grają dobrze, bardzo dobrze. Przyszłość trenera Realu nie wygląda w tej chwili zbyt różowo. Byłbym bardzo zaskoczony, gdyby dotrzymał do końca sezonu. Ale przecież w piłce zdarzały się już dziwniejsze rzeczy. Dziś wieczorem Barcelona dała Realowi trochę nadziei. Remis 1-1 z Getafe na własnym boisku zredukowały przewagę Barcelony do jedynie trzech punktów. Czyżby był to początek powrotu Realu? Być może. Jeśli Real naprawdę powróci i wygra ligę, udowodni to kilka rzeczy. Nic w futbolu nie jest takie, jakim się wydaje. Nic nie jest pewne. Wszystko się może zdarzyć. Futbol to najlepszy sport na świecie.

Pokora


Nie ma lepszego sposobu na naukę pokory, niż nauka obcego języka.

Nie ma lepszego wyzwania dla umysłu, niż nauka obcego języka.

Nie ma lepszej drogi do odkrycia siebie i innych ludzi, niż nauka obcego języka.



Kiedy wydaje ci się, że wiesz już wystarczająco dużo, by z powodzeniem przejść przez życie, otwórz gramatykę lub słownik i poczuj, że nagle nie wiesz nic. Angielski, niemiecki, szwedzki, grecki, serbski, polski... Wszystko jedno. Każdy jeden spełni swoją rolę znakomicie i pomoże odzyskać ci czujność, a pozbyć się zadufania w sobie.

Kiedy wydaje ci się, że twój umysł opada z sił, przetłumacz kilka zdań, pół strony, opowiadanie. Szukanie mostu między brzegami języków rogrzeje twój umysł, doda mu energii do myślenia. Czym częściej będziesz trenować, tym szybciej będziesz w stanie podróżować przez pustynie, lodowce i dżungle, które tworzą twoje myśli.

Kiedy wydaje ci się, że nie możesz już lepiej poznać siebie samego, spróbuj odbyć prostą rozmowę w języku innym niż twój. Możesz rozmawiać o pogodzie, o zgubionym kluczu lub sposobie podcięcia włosów, abstrakcja nie jest wymagana. Każdy temat, nawet najprostsza rzecz, pozwoli ci zrozumieć, że nie znasz ani siebie, ani innych. Kiedy porozumienie trzeba budować z mozołem, można odkryć w sobie złość, frustrację, skłonność do paniki lub poddawania się bez walki, lub przeciwnie - morze cierpliwości, autoironię, spokój i wytrwałość, jakich wsześniej nie znaliśmy.

A potem przychodzi czas na pokora, którą czuję się, kiedy codziennie, po 17 latach, uczysz się czegoś nowego. Dzień za dniem. Bez końca.

Ps. Tekst ten dedykuję Jamiemu – mojemu nauczycielowi i uczniowi zarazem.

Humility

There is no better way to learn humility than to study a foreign language.

Threre is no better challenge for the mind than to study a foreign language.

There is no better way to discover yourself and others than to study a foreign language.



When you think you know enough to successfully go through life, open a grammar book or a dictionary and suddenly you’ll feel that you know nothing at all. English, German, Swedish, Greek, Serbian, Polish... It doesn’t matter. Each of them will perfectly fulfill its role and will help you to gain alertness and get rid of self-importance.

When your mind seems to dozing off, translate a few sentences, half a page, a short story. Searching for a bridge between language shores will warm up your mind, will provide it with energy to think. The more often you train, the faster you’ll be able to travel through the deserts, glaciers and jungles that your thoughts create.

When you think that you can’t get to know yourself any better, try to have a simple conversation in a language which is different from your own. You can talk about the weather, a key that’s lost or the way to cut your hair, no abstraction needed. Every topic, even the easiest thing, will help you realise that you know neither yourself, nor the others. When you’re forced with difficulty to build understanding, you may discover in yourself anger, frustration, a tendency to panic and give up without a fight; or on the contrary – a sea of patience, self-irony, calmness and persistence that you didn’t know existed.

And then comes the time for the humility that you feel when every day, after 17 years, you learn something new. Day after day. Without an end.

Ps. I dedicate this text to Jamie – my teacher and student at the same time.