Saturday, 9 May 2009

Powroty do Madrytu

Powrót do Madrytu przypada na ogół na niedzielę wieczór, kiedy nasze ciało i dusza, łącznie z ubraniem, stawia opór temu, co nieuchronnie powtarza się po niedzieli. (Jest piątek wieczór, więc lepiej nie będę wywoływać wilka z kalendarza). Wracamy zatem nie do pięknego miasta, które odwiedzili nasi goście, nie do stolicy, którą my sami odwiedziliśmy pewnego podróżnego lata, nie do metropolii, którą utożsamia się ze źródłem możliwości, ale do olbrzyma z betonu, rozciągającego się w każdym keirunku, do góry i w dół, ale przede wszystkim na boki, gdzie łyse i suche pustkowie nie stawia żadnego oporu jego wiecznie rosnącym mackom. Chętnym polecam wypad na brzeg – koszt niewielki (1 euro i godzina czasu). Należy wyposażyć się w zapas spraw do przemyślenia i dać się połknąć przez podziemie. Miasto wypluje nas na samym brzegu– tam gdzie kończy się parking IKEI, MediaMarktu i Carrefour’a, a zaczyna wiatr i kurz.

Madryt to środek kraju, gdzie jedynie słuszne miejsce pobytu to wybrzeże.

Więc wracamy. W uszach jeszcze szumi ocean, w butach uwiera piasek, celowo nie umyte włosy wciąż pachną solą. I zamieniamy się w ludzi stąd – żyjących trochę za szybko, śpiących zawsze trochę za mało, spędzającyh dużo za dużo czasu w biurowcach bez okien. W weekend kupujemy ryby skazane na wysyłkę do środka nikąd, oglądamy zdjęcia urwisk i plaż, organizujemy pikniki jak najbliżej sadzawek w parkach.

Szaleństwo to nie jest jednak pozbawione metody. Marzenia i przekonania trzeba przecież pielęgnować. A cóż wzmocni je bardziej, niż tęsknota za ich spełnieniem?

Return trips to Madrid

A return to Madrid usually falls on a Sunday evening, when our soul and body, clothes included puts up resistance against what inevitably repeats after every Sunday (it´s Friday night, so I won´t bring it on). Therefore we`re not returning to a beautiful city that our families have visited, not to the capital city that we visited ourselves one travelling summer, not to a metropolis, considered a source of possibilities, but to a concrete colossus, spreading in every direction, upwards and downwards, but most of all to the sides, where a bald and dry nothingness does not put up any resistance against its ever-growing tentacles. If you fancy, I recommend a trip to the edge – the cost is low (1 euro and an hour of free time). You need to take with you a supply of things to think over and let yourself be swallowed by the underground world. The city will spit you out right at the edge – where the parking for IKEA, MediaMarkt and Carrefour end, and wind and dust begin.

Madrid is the centre of a country, where the only reasonable place to be is the seashore.

So, we´re returning. In our ears there is still the hum of the ocean, in our shoes some sand, our hair, not washed on purpose, smells of salt. And we turn into people from here – living a bit too fast, sleeping always a bit too short, and spending much too much time in buildings without windows. At the weekend we buy fish condemned to being sent to the middle of nowhere, we look at pictures of cliffs and beaches, we organise picnics as close to the ponds in parks as possible.

There is some method to this insanity though. After all, you have to look after your dreams and beliefs. And what can make them stronger, if not the longing for them to come true?

Sunday, 3 May 2009

Cennik

1 miesiąc – będziesz mieć nieodpartą ochotę na twarożek; ciało zbuntuje ci się przeciwko temperaturom, wodzie i decybelom; każde nowe miejsce będzie tylko porównaniem.

3 miesiące – mapę Miasta w twojej głowie zastąpi inne miasto; przepis na kotlety popadnie w niełaskę;

6 miesięcy – słowa zaczną ci uciekać, uchylać się od posłuszeństwa, najpierw na piśmie, potem w mowie, odpływać, rozpływać się, wypływać poza horyzont natychmiastowego zasięgu, będziesz je gonić w panice, postanawiając to i tamto, by powstrzymać odpływ, pocieszając się, że przypływ to tylko kwestia czasu.

9 miesięcy – kiedy odwiedzi cię już najbliższa rodzina i ci z bardziej sumiennych przyjaciół, staniesz oko w oko z faktem dokonanym – że będziesz już za nimi tęsknić zawsze .

Tęsknota. Tą właśnie monetą będziesz już zawsze płacić za to wszysko, czego chciałeś bardziej, niż częściej widywać bliskich ci ludzi.

Opłatę należy uiścić najcięższego dnia miesiąca.

Reklamacji nie uwzględnia się.

Pricelist

1 month – you will have an irresistible craving for cottage cheese; your body will rebel against the temperatures, the water and the decibels; each new place will be a mere comparison.

3 months – the map of The City in your head will be replaced by another one; the recipe for mince and tatties will fall into disfavour.

6 months – words will start to run away, duck their responsibilities, first in writing, then as you speak, float away, dissolve, float away beyond the horizon of immediate command, you will chase them in panic, making resolutions about this and that to stop the ebb, comforting yourself that the flow is just a matter of time.

9 months – once the closest family and the most faithful friends have visited you, you will stand face to face with an accomplished fact – that you will miss them always.

Longing. This is the currency you will have to use to pay for everything that you wanted more than seeing the people close to you more often.

The payment is due on the toughest day of the month.

No refunds are given.

Reality check

A humiliation? An embarrassment? Well, both but also something else, something that has been coming for a while, a reality check. Barça´s 6-2 thrashing of Real Madrid in the Bernabeau last night brought to an end the ridiculous notion of Real Madrid winning the La Liga this year. Indeed, going into the game, Real Madrid were being touted as favourites by many in the pro-Madrid press. Both Marca and AS, two daily Spanish football magazines, were full of stories and predictions of Madrid’s historic come back to win the league. It was going to be won on the last day of the season, predicted Marca. The source of this prediction was none other than the Nostradamus of Spanish football, Real Madrid midfielder Marcelo. So this begs the question, how could they be so wrong? It’s true that Real Madrid had been on a very good run in terms of picking up points. However, this was down to the poor quality of opposition and competition in this year’s league race. The only time since Christmas that Real Madrid have played a team with quality was when they faced Liverpool and on that occasion they suffered a similar wake up call. Another reason is simply the self-deception of the pro-Madrid press. Whether it is to sell copies or just to avoid the hard truth as long as possible, the pro-Madrid press has been watching this year’s league with blinkered vision. Well, I can now report that this vision has gone as quickly as the Real Madrid supporters leaving the stadium last night. For those of us who have had to listen to the dribble from the Madrid press over the last few months, last night’s result was as sweet as it gets. However, don’t get me wrong. Although my sympathies lie with the Catalan giants, I am first and foremost a football fan and therefore have a great deal of respect for Real Madrid as a club and football institution. It doesn’t give me great pleasure to see a Real Madrid that is embarrassed in Europe by the English runners up, that contains only one world class player and that for the time being cannot even compete with Europe’s elite to sign any. For a while now, Real have settled for average players and abandoned the idea of playing attractive football. Last night’s experience might be the wake up call that works. I know it’s hard for the Real Madrid supporters to accept but last night’s result was necessary if Real Madrid are to become great again.

Przejrzeć na oczy!

Upokorzenie? Żenada? Cóż, i jedno, i drugie, ale także coś innego, coś, co zbliżało się przez jakiś czas – pora, aby przejrzeć na oczy. Rozgromienie Realu Madryt 6 do 2 wczoraj na Santiago Bernabeu przez Barçę wreszcie przyniosło koniec idiotycznemu pomysłowi, że Real może wygrać La Ligę w tym roku. I rzeczywiście, w dniach poprzedzającyh mecz Real Madryt został okrzyknięty jako lider przez wielu reprezentantów pro-madryckiej prasy. Zarówno Marca jak i As, dwie hiszpańskie codzienne gazety o piłce, pełne były historii i przewidywań na temat historycznego comeback’u Madrytu, aby wygrać ligę. Wygrają w ostatni dzień sezonu, przewidywała Marca. Źródłem tej przepowiedni był nie kto inny jak Nostradamus hiszpańskiego futbolu, środkowy Realu Madryt, Marcelo. To narzuca pytanie: jak mogli się tak pomylić? To prawda, że Real Madryt miał dobrą passę jeśli chodzi o zdobywanie punktów. Było to jednak wynikiem słabej jakości przeciwników i konkurencji w tegorocznym wyścigu ligowym. Jedynym meczem od czasu Bożego Narodzenia, w którym Madryt zagrał futbol dobrej jakości, było spotkanie z Liverpool’em i był to kolejny moment przebudzenia dla Realu. Inny powód to oczywiście samo-oszukiwanie się pro-madryckiej prasy. Czy to w celu sprzedania większej ilości egzemplarzy, czy to aby jak najdłużej unikać nieprzyjemnej prawdy, oglądali oni rozwój tegorocznej ligi z klapkami na oczach. Cóż, mogę teraz donieść, że klapki te znikały wczoraj tak szybko jak kibice Realu Madryt wychodzili z Santiago Bernabeu. Dla tych z nas, którzy musieli słuchać bzdur płynących z madryckich mediów przez ostatnie kilka miesięcy, wczorajszy wynik był jak miód. Nie zrozumcie mnie jednak źle. Chociaż moja sympatia leży po stronie katalońskiego giganta, jestem przede wszystkim fanem piłki nożnej, i dlatego mam dużo szacunku dla Realu Madryt jako klubu i instytucji. Nie przysparza mi przyjemności oglądanie Realu Madryt upokorzonego przez angielskich wicemistrzów, Realu, który ma tylko jednego zawodnika światowej klasy i który narazie nie jest w stanie nawet konkurować z elitą europejską w ich zdobywaniu. Od jakiegoś czas Real wydaje się zadowalać graczami średniej klasy i zarzuceniem pomysłu o graniu atrakcyjnej piłki. Wczorajsze doświadczenie może się okazać tym impulsem, który zdoła przebudzić Real. Wiem, że trudno jest to zaakceptować tym, którzy wspierają ten klub, ale wczorajszy wynik był konieczny, jeśli Real znowu ma być królewski.