Sunday 8 February 2009

Africa or Europe?

The French say that Africa ends and Europe begins at the Pyrenees. You can interpret that however you want but it’s meant as a criticism of Spain. Spain, the backwards, rough, uncultured country. Now, what is European and non-European is something we can debate all day. I have lived in 3 European countries, one Celtic, one Slavic and one Latin, and at times I have felt they have nothing in common. At other times I have felt what could be described as a European mentality common to all three. However, to get back to the point, there is something rough and backwards about Spain. Peasant food is still very popular in the bars of Madrid which is especially great in winter. There’s nothing like a nice hot bowl of cocido to warm you up. Yet, while I enjoy my cocido, I have to listen to the ranting and joking of the Spanish man sitting beside me. He stares at the television, commenting on every story that appears and giving his expert opinion which is usually that they are all idiots. He says the words joder and cono about a thousand times and constantly refers to the barman as macho, chaval or artista. The whole time he is talking, he is either dropping cigarette ash or a napkin on the floor. Although he is not actually being aggressive, to the outsider it appears as though he is.
Another, altogether more shocking to the outsider, side of Spain can be found on the TV show Callejeros. One of the only TV shows actually worth watching in Spain, Callejeros is about life on the street in some of the poorest neighbourhoods in Spain. Watching this programme, it is hard to believe these scenes are from Europe. The programme is often set in shanty towns similar to those of Rio de Janeiro or Sao Paulo. The most amazing part is that many of the people choose to live in these conditions, in their barrios. Not only do they consider it good enough for them, they consider it good enough for their children. This is the backward part of Spain which is surprising to many outsiders. It may also be the part responsible for flamenco music and the beggars on the metro. Spain was for a long time, a poor, rural country. A Spanish friend told me that the Spanish are not city folk and haven’t adapted yet. That’s probably true and in many ways Spain is one of the immature countries of Europe. Isolated for so long under Franco, everything has developed later here than in other parts of Europe. It will take time for the Spanish to change, old habits die hard. For many young Spaniards, with the opportunity to travel and study abroad, things are already different. Let’s just hope the peasant food survives.

Afryka czy Europa?


Francuzi mówią, że Afryka kończy, a Europa zaczyna się w Pirenejach. Można to zinterpretować wedle życzenia, ale jest pomyślane jako krytyka wycelowana w Hiszpanię. Hiszpania, ten zacofany, ordynarny, niewykształcony kraj. Cóż, nad tym, co jest europejskie, a co nie, moglibyśmy debatować cały dzień. Mieszkałem w trzech europejskich krajach – celtyckim, słowiańskim i latynoskim, i czasami wydawało mi się, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Innymi razy czułem coś, co możnaby opisać jako europejską mentalność wspólną całej trójce. Jest jednak, wracając do punktu wyjścia, coś ordynarnego i zacofanego w Hiszpanii. Chłopskie jedzenie jest nadal bardzo popularne w madryckich barach, co jest szczególnie przyjemne w zimie. Nic lepiej nie rozgrzewa niż gorący talerz cocido. Kiedy rozkoszuję się moim cocido, muszę jednak słuchać tyrad i żartów siedzącego koło mnie Hiszpana. Gapi się w telewizor, komentując każdą historię, która się pojawia i dając swoją opinię eksperta, czyli na ogół, że wszyscy są idiotami. Mówi słowa joder i cono mniej więcej tysiąc razy, nazywa kelnera macho, chaval albo artista. Podczas gdy mówi, cały czas rzuca na ziemię albo popiół z papierosa albo chusteczki. Chociaż tak naprawdę wcale nie zachowuje się agresywnie, komuś z zewnątrz wyda się, że tak właśnie jest.

Inną, dla osoby z zewnątrz jeszcze bardziej szokującą stronę Hiszpanii można znaleźć w telewizyjnym programie Callejeros. Jedyny wart oglądania program w hiszpańskiej telewizji trkatuje o życiu na ulicy w najbiedniejszych częściach Hiszpanii. Oglądając ten program trudno jest uwierzyć, że jego sceny rozgrywają się w Europie. Program często ma miejsce w slumsach podobnych do tych w Rio de Janeiro czy Sao Paolo. Najbardziej zdumiewający jest fakt, że wiele osób wybiera życie w takich warunkach, w swoich barrios. Nie tylko uważają je oni za wystarczająco dobre dla siebie, ale także dla swoich dzieci. Ta zacofana część Hiszpanii zaskakuje wielu obcokrajowców. Być może jest to także część odpowiedzialna za muzykę flamenco i żebraków w metrze. Hiszpania była długo biednym, rolnym krajem. Pewien hiszpański znajomy powiedział mi, że Hiszpanie to nie jest lud miastowy i że jeszcze się nie zaadaptowali. To zapewne prawda, a Hiszpania jest na wiele sposobów jednym z niedojrzałych krajów Europy. Po długim odizolowaniu za czasów Franco, wszystko rozwinęło się tu później niż w innych częściach Europy. Minie dużo czasu, zanim Hiszpanie się zmienią; starych drzew się nie przesadza. Dla wielu młodych Hiszpanów, którzy mają możliwość podróżowania i studiowania za granicą, już jest inaczej. Miejmy tylko nadzieję, że chłopskie jedzenie ocaleje.

Zima-nie-zima

W Madrycie nastała zima-nie-zima.

Zima, bo piętrzą się przed nami jej wszystkie niedoskonałości. Nie-zima, bo nie nam cieszyć się z jej świeżych chłodnych błogosławieństw.

Do niedoskonałości zaliczyć należy:
- różnice temperatur między wnętrznościami i skórą miasta, kursujące równomiernie jak pociągi metra między potem i dreszczem,
- rosę po wewnętrznej stronie zamkniętych w sobie, niechętnych okien,
- klęskę żywiołową za każdym razem, kiedy z chmur zdecydują się skoczyć w dół więcej niż trzy płatki śniegu,
- sól, która jak szpieg dostaje się z ulicy pod łóżko i do łazienki,
- czapkę, szalik i rękawiczki; nieposkromione testy naszej pamięci krótkotrwałej,
- psującą się parasolkę, bezwstydnie obnażającą swoje wdzięki na wietrze ,
- niepopartą żadną niedowagą namiętność do czekolady,
- ciemności poranne, ciemności wieczorne, racjonowane światło,

Do błogosławieństw zaliczyć powinno się:
- przykrycie starego, powszechne wybielenie i odkrycie kolejnej wersji tego samego,
- graficzne i dźwiękowe efekty butów na śniegu,
- przypływ wdzięczności dla czeterch ścian za ich chojną przytulność,
- spokój i ciszę pruszenia,
- słońce widziane przez pryzmat śniegu,
- post przed powrotem zieleni, duchowe przygotowanie na wiosenną, bezmyślną radość, powszechnie myloną z zakochaniem.

Z tych i innych powodów wiem, że zawsze i wszędzie będę tęsknić i za wiosną, i za zimą.

Winter-no-winter

Winter-no-winter has come to Madrid.

Winter because all its imperfections pile up ahead of us. No-winter because its fresh and cool blessings aren’t for us to enjoy.

The imperfections are as follows:
- differences in temperature between the intestines and the skin of the city, running regularly like the metro trains between sweat and shivers,
- dew on the inside of our introverted, relcutant windows,
- a natural disaster each time more than three snowflakes decide to jump off the clouds,
- salt, like a spy getting under our bed and into our bahtroom,
- a hat, a scarf and gloves, uncontrollable tests for our short-term memory,
- a breaking umbrella, shamelessly showing off its charms in the wind,
- a passion for chocolate not founded by any malnutrition,
- morning darkness, evening darkness, rationed light,

The blessings are:
- a covering of the old, a general whitening, an uncovering of another version of the same,
- graphic and sound effects of boots on the snow,
- a tide of gratitude towards the four walls for their generous cosiness,
- the peace and quiet of a flurry of snow,
- the sun seen through the prism of snow,
- a fast before the comeback of greeness, a spiritual preparaion for silly spring joy, commonly confused with being in love,

For these and other reasons I know that I will always and everywhere miss both spring and winter.