Saturday, 16 January 2010

11


Sagres (Portugalia). Na końcu świata, gdzie wiatr studiował Magellan, jest dziura, z której zieje morze. Ryczy jak smok i wypluwa morską pianę. Nie da się tam stać zbyt długo. Na myśl o tej potędze oceanu przechodzą nas ciarki. Na myśl o odwadze Magellana czerwienimy się ze wstydu, podwijamy ogon i dalej zwiedzamy dawno odkryty świat.

Sagres (Portugal). At the end of the world, where Magellan studied the wind, there is a hole through which the sea breathes. It roars like a dragon and spits out oceanic foam. You can’t stand there for too long. Thinking of the power of the ocean makes us shiver. Thinking of Magellan’s courage makes us go red, we put our tails between our legs and continue visiting the world discovered a very long time ago.

Friday, 15 January 2010

10


Tavira (Portugalia). Za kilka dni skończy się rok. Kogut ucieka przed zegarem. Nas goni czas.

Tavira (Portugal). In a few days’ the year will end. The cockerel is running away from the clock. Time is passing us by.

Thursday, 14 January 2010

9


Saragossa. Targ staroci. Wysiedzianie krzesła, połamane parasole, monety odkopane w ogródku i on, pierwszy pojazd, trzy koła do wolności, wehikuł czasu.

Zaragoza. A flea market. Worn away chairs, broken umbrellas, coins dug up in the garden and this, the first vehicle, three wheels to freedom, a time machine.

8


Gijón. Brudne, brzydkie i zimne miejsce na stadionie. Gazeta na niewiele się zda. A jednak gdyby nie ten kawałek wyprofilowanego plastiku, nigdy byśmy tu nie przyjechali. (patrz: Camino de la Liga)

Gijón. A dirty, ugly and cold stadium seat. The paper won’t help much. And yet if it weren’t for this piece of shaped plastic, we would have never gone there. (see: Camino de la Liga)

Wednesday, 13 January 2010

7


Bilbao. Mogłoby się wydawać, że to miasto żyje sztuką nowoczesną i architekturą. Nic bardziej mylnego – jest niedziela rano, dzień wcześniej Athletic Bilbao zostało boleśnie pokonane przez Sevillę, a ci chłopcy wypili przed snem szklanką rozczarowania. Jednak rano wstali i ruszyli na plac, by dalej śnić o zaszczycie w biało-czerwone paski.

Bilbao. You could think that this city breathes modern art and architecture. Nothing farther from the truth – it’s Sunday morning, a day earlier Athletic Bilbao were painfully beaten by Sevilla and these boys had a glass of disappointment before going to bed. Still, in the morning they got up and made it for the square to continue dreaming of the red and white striped honour.

Tuesday, 12 January 2010

6


Sevilla. Chwila samotności w tłumie.
Sevilla. A moment of loneliness in the crowd.

Monday, 11 January 2010

5


Gijón. Fala właśnie przelała się przez molo. Schodziliśmy z widokowego wzgórza, a jednak najpiękniejszy widok krył się u jego stóp. Między dwoma zwykłymi domami, gdzie żyją zupełnie zwykli ludzie.

Gijón. A wave has just poured over the quay. We were walking down a viewing point on top of a hill, and yet the most beautiful view was hiding at its foot. Between two very ordinary houses, where completely ordinary people live.

4



Santiago de Compostela. Studenckie miasto, słynne z tego, że ciągle pada i z olbrzymiej katedry rozpływającej się w deszczu. My trafiliśmy na wiosenne słońce. Okna dumnie wypinały się zachłyśnięte nagłą przerwą od bezwględnego oddechu Atlantyku.

Santiago de Compostela. A student city famous for the fact it’s always raining there and for the huge cathedral melting away in the rain. We stumbled upon spring sun. The windows were strutting proudly, overwhelmed by the sudden break from the merciless breath of the Atlantic.

3


La Coruña. Osiedle. Odpowiednik Nowej Huty. Nawet można tam dojechać tramwajem. Albo łódką.

La Coruña. A housing estate. The equivalent of Nowa Huta. You can even get there by tram. Or by boat.

2


Santander. Miasto oferuje darmowe rowery, na których przemierzamy klify, plaże, promenady, port. To pierwsze spotkanie z morzem po zimie. Czas staje w miejscu. Woda lekko drży, chmury przelewają się powoli. Rowery oddajemy ze smutkiem, a nocą śnimy o życiu z tym piaskiem w butach od poniedziałku do niedzieli.

Santander. The city offers free bicycles on which we go along the cliffs, the beaches, the promenades, the port. This is our first meeting with the sea after winter. Time stops. The water shivers lightly, the clouds float over slowly. We give back the bicycles with sadness and at night we dream of a life with that sand in our shoes from Monday till Sunday.