Last week I asked myself the age old question, how exactly do you freeze an octopus? The answer is surprisingly simple, just bang it in the freezer. It seems living in Spain has re-awakened my interest in cooking and eating healthily. To be honest it’s not hard to get passionate about cooking when you live in Spain. The Spanish may not do certain things well but when it comes to cooking, they are among the best in the world. If Spanish bureaucracy is bad for your health then it is made up for by Spanish food which is definitely good for your health. That’s why they live long and are good at sports. It’s not rocket science. I have never seen a healthy eating campaign in Spain. Even fast food is healthy in Spain. Spanish fast food is not a Big Mac with chips. It is a roll’n fried squid or an omelet with potatoes and onion. It’s not just food that is good, coffee is good too. Now I realise coffee might not be great for your health but I’m sure it’s better than that crap they give you in Starbucks. In Spain, if you want a coffee, you get a coffee. There are basically two types of coffee, coffee with milk and coffee without milk. No fancy Italian sounding names, no caramel, whipped cream, chocolate sprinkles or anything else they can add except coffee. And you don’t have to pay through the nose for it either. The Spanish may be good at making certain things more difficult than they have to be but when it comes to food and drink they keep it simple. Good, cheap, healthy food. Cooking is not seen as an inconvenience either. People seem to genuinely enjoy cooking with a variety of cooking programmes on TV every day of the week. The Spanish seem to also be more patriotic when it comes to food. There are just as many Chinese people living in Spain as in Scotland, and just as many North Africans as there are Pakistani’s and Indians, however the Spanish are not crazy about take away Chinese food and Kebabs as the Scots are. Sure, there are Chinese takeaways and Kebab shops. There are even some that deliver, so you don’t have to actually get up. However the number of such places is tiny in comparison with Scotland. Why? Because Spanish people prefer to cook their own traditional recipes. A Spaniard would much rather go to the effort to cook a Paella, or some fish, or a stew than order take away food. That’s healthy patriotism for you.
Sunday, 26 October 2008
Jak zamrozić ośmiornicę?
W zeszłym tygodniu zadałem sobie odwieczne pytanie: jak dokładnie zamraża się ośmiornicę? Odpowiedź jest zadziwiająco prosta, po prostu wrzuca się ją do zamrażarki. Wygląda na to, że życie w Hiszpanii na nowo obudziło we mnie zainteresowanie gotowaniem i zdrowym jedzeniem. Szczerze mówiąc, nie jest trudno zarazić się pasją do gotowania, kiedy się tu mieszka. Hiszpanie być może nie robią niektórych rzeczy doskonale, ale jeśli chodzi o gotowanie, to są w światowej czołówce. O ile hiszpańska biurokracja nie służy twojemu zdrowiu, to wynagradza to hiszpańskie jedzenie, które służy mu bardzo. To dlatego Hiszpanie żyją długo i są dobrzy w sporcie. To nie fizyka nuklearna. Nigdy nie widziałem w Hiszpanii kampanii nakłaniającej do zdrowego jedzenia. Nawet fast food jest tu zdrowy. Hiszpański fast food to nie Big Mac z frytkami, tylko bułka ze smażonymi kalmarami lub tortilla, czyli omlet z ziemniakami i cebulą. Nie tylko jedzenie jest tu dobre, dobra jest także kawa. Zdaję sobie sprawę, że kawa ogólnie nam nie służy, ale jestem pewien, że tutejsza kawa jest lepsza niż to dziadostwo ze Starbucks’a. W Hiszpanii, jeśli chcesz kawę, dostajesz kawę. Zasadniczo są dwa rodzaje kawy, z mlekiem i bez mleka. Żadnych wyszukanych włoskich nazw, żadnego karmelu, bitej śmietany, czekoladowej posypki lub czegokolwiek innego, co można dodać do kawy. I nie trzeba za nią wcale płacić kokosów. Hiszpanie być może mają talent w komplikowaniu niektórych rzeczy bardziej, niż to konieczne, ale jeśli chodzi o jedzenie i picie, to nie kombinują. Dobre, tanie, zdrowe jedzenie. Gotowanie nie jest też wcale postrzegane jako niewygoda. Wydaję się, że gotowanie naprawdę sprawia ludziom przyjemność, przy dużej ilości programów o gotowaniu każdego dnia tygodnia. Wydaje się także, że Hiszpanie są bardziej patriotyczni jeśli chodzi o jedzenie. Jest tutaj tyle samo Chińczyków co w Szkocji, i tyle samo północnych Afrykanów, co w Szkocji jest Pakistańczyków i Hindusów, ale mimo to Hiszpanie nie szaleją za chińskim jedzeniem na wynos lub kebabami tak jak Szkoci. Rzecz jasna są tu chińskie knajpy ‘na wynos’ i budki z kebabami. Jest nawet kilka, które dostarczają jedzenie do drzwi, tak że nie trzeba wstawać z łóżka. Jednak ilość takich miejsc jest maleńka w porównaniu ze Szkocją. Dlaczego? Ponieważ Hiszpanie wolą gotować własne tradycyjne dania. Hiszpan znacznie chętniej sprawi sobie trochę trudu, aby ugotować paellę, jakąś rybę lub inną potrawę, niż zamówi jedzenie przez telefon. I to jest właśnie zdrowy patriotyzm.
Przepis na zupę z Madrytu
Wstać wcześnie. Rozsunąć zasłony, wypełnić oczy pierwszą porcją czystego, świeżego słońca i stuprocentowym niebem.
Przygotować przyrządy potrzebne do gotowania: mały plecak, wygodne buty, aparat, notes, długopis, mapę, butelkę wody, bilet na metro i szczyptę improwizacji.
Na początek podsmażyć posiekaną wizytę w lokalnym barze, gdzie kawa z mlekiem i croissant smakują prosto i dobrze. Przykryć na 20 minut. Następnie dodać kawałki Sol, najlepiej wycięte z samego centrum. Niektórym ostry smak Sol może wydać się zbyt tłoczny i głośny, jednak właśnie tego smaku nie może zabraknąć w naszej zupie.
Smażyć na dużym ogniu, szybko dodając po kolei: spacer po głównych ulicach, strzępki języka usłyszane w przelocie, ulicznych sprzedawców, egzotyczną urodę przechodniów i najsmaczniejsze kąski architektury.
Zmniejszyć ogień. W całości włożyć do garnka Plaza Mayor, razem z arkadami i kawiarniami. Pod żadnym pozorem nie obcinać artystów ulicznych – dodać ich razem z resztą. Jeśli zupa zrobiła się zbyt gorąca, dodać szczyptę wachlarza. Jeśli temperatura nadal pozostaje zbyt wysoka, dodać jedną cañę, czyli około 250 mililitrów lokalnego piwa. Do smaku można dorzucić dowolna przekąskę, od chipsów po kalamary.
Następnie dusić na dość dużym ogniu przez około godzinę, systematycznie mieszając aparatem fotograficznym. Sprawi to, że zupa uzyska pełniejszy smak i przesiąknie aromatem ulic, kafejek, Palacio Real i jego ogrodów.
Na około 20 minut ponownie zmiejszyć ogień i przykryć całość wizytą w barze o soczystej nazwie Muzeum Szynki.
Zdjąć pokrywkę. Składniki powinny być teraz dobrze wymieszane i połączone ze sobą. Zalać wszystko litrem wizyty w muzeum. Wybór muzeum zależy od upodobań smakowych gotującego. Polecamy jednak klasyczne El Prado.
Na koniec doprawić spacerem po parku Retiro. Najlepszy efekt daje pełny spacer, nie odtłuszczony z przejażdżki łódką.
Pozostawić na wolnym ogniu do zmroku.
Podawać gorące, w dodatkiem niedrogiego, lokalnego wina. Przegryzać rozmową, najlepiej z kimś, kto zna się na gotowaniu.
Przygotować przyrządy potrzebne do gotowania: mały plecak, wygodne buty, aparat, notes, długopis, mapę, butelkę wody, bilet na metro i szczyptę improwizacji.
Na początek podsmażyć posiekaną wizytę w lokalnym barze, gdzie kawa z mlekiem i croissant smakują prosto i dobrze. Przykryć na 20 minut. Następnie dodać kawałki Sol, najlepiej wycięte z samego centrum. Niektórym ostry smak Sol może wydać się zbyt tłoczny i głośny, jednak właśnie tego smaku nie może zabraknąć w naszej zupie.
Smażyć na dużym ogniu, szybko dodając po kolei: spacer po głównych ulicach, strzępki języka usłyszane w przelocie, ulicznych sprzedawców, egzotyczną urodę przechodniów i najsmaczniejsze kąski architektury.
Zmniejszyć ogień. W całości włożyć do garnka Plaza Mayor, razem z arkadami i kawiarniami. Pod żadnym pozorem nie obcinać artystów ulicznych – dodać ich razem z resztą. Jeśli zupa zrobiła się zbyt gorąca, dodać szczyptę wachlarza. Jeśli temperatura nadal pozostaje zbyt wysoka, dodać jedną cañę, czyli około 250 mililitrów lokalnego piwa. Do smaku można dorzucić dowolna przekąskę, od chipsów po kalamary.
Następnie dusić na dość dużym ogniu przez około godzinę, systematycznie mieszając aparatem fotograficznym. Sprawi to, że zupa uzyska pełniejszy smak i przesiąknie aromatem ulic, kafejek, Palacio Real i jego ogrodów.
Na około 20 minut ponownie zmiejszyć ogień i przykryć całość wizytą w barze o soczystej nazwie Muzeum Szynki.
Zdjąć pokrywkę. Składniki powinny być teraz dobrze wymieszane i połączone ze sobą. Zalać wszystko litrem wizyty w muzeum. Wybór muzeum zależy od upodobań smakowych gotującego. Polecamy jednak klasyczne El Prado.
Na koniec doprawić spacerem po parku Retiro. Najlepszy efekt daje pełny spacer, nie odtłuszczony z przejażdżki łódką.
Pozostawić na wolnym ogniu do zmroku.
Podawać gorące, w dodatkiem niedrogiego, lokalnego wina. Przegryzać rozmową, najlepiej z kimś, kto zna się na gotowaniu.
Zupę można spokojnie odgrzać następnego dnia, jej smak na pewno się nam nie znudzi
A Recipe For A Soup From Madrid
Get up early. Open the curtains, fill your eyes with the first portion of clear, fresh sun and a full-fat sky.
Prepare the utensils necessary for cooking: a small backpack, comfy shoes, a camera, a notebook, a pen, a map, a bottle of water, a metro ticket and a pinch of improvisation.
First lightly fry a chopped visit to the local bar, where coffee with milk and a croissant taste simple and good. Put the lid on for 20 minutes. Next, add pieces of Sol, preferably cut out from the very centre. To some the spicy taste of Sol may seem too crowded or loud, but this is exactly the taste that is crucial for our soup.
Fry at a high temperature, quickly adding one by one: a stroll through the main streets, snippets of the language heard as you pass by, the street sellers, the exotic looks of the passers by and the tastiest bites of architecture.
Lower the temperature. Put a whole Plaza Mayor into the pot, together with the arcades and cafes. Do not cut off the buskers and street performers under any circumstances, add them in with all the rest. If the soup has become too hot, add some fan. If the temperature is still too high, add one caña, that is more or less half a pint of local beer. To add flavour you can throw in a snack, anything from crisps to calamary will do.
Next simmer at a quite high temperature for an hour, stirring regularly with your camera. It will give the soup a fuller taste and will soak up the aroma of streets, cafes, Palacio Real and its gardens.
Lower the temperature again for around 20 minutes with a visit to a bar with the juicy name ‘Museum of Ham’.
Take off the lid. The ingredients should be mixed well by now. Pour in a litre of a visit to a museum. The choice of the museum depends on the cook’s taste. However, we recommend the classical El Prado.
At the end spice it up with a walk through the Retiro park. You will achieve the best effect if you use a full walk, not a light one without the boat ride.
Let everything simmer until dusk.
Serve hot, with cheap local wine. Eat with a conversation, preferably with someone who knows about cooking.
You can heat up the soup again the following day, you will certainly not become bored with its taste.
Prepare the utensils necessary for cooking: a small backpack, comfy shoes, a camera, a notebook, a pen, a map, a bottle of water, a metro ticket and a pinch of improvisation.
First lightly fry a chopped visit to the local bar, where coffee with milk and a croissant taste simple and good. Put the lid on for 20 minutes. Next, add pieces of Sol, preferably cut out from the very centre. To some the spicy taste of Sol may seem too crowded or loud, but this is exactly the taste that is crucial for our soup.
Fry at a high temperature, quickly adding one by one: a stroll through the main streets, snippets of the language heard as you pass by, the street sellers, the exotic looks of the passers by and the tastiest bites of architecture.
Lower the temperature. Put a whole Plaza Mayor into the pot, together with the arcades and cafes. Do not cut off the buskers and street performers under any circumstances, add them in with all the rest. If the soup has become too hot, add some fan. If the temperature is still too high, add one caña, that is more or less half a pint of local beer. To add flavour you can throw in a snack, anything from crisps to calamary will do.
Next simmer at a quite high temperature for an hour, stirring regularly with your camera. It will give the soup a fuller taste and will soak up the aroma of streets, cafes, Palacio Real and its gardens.
Lower the temperature again for around 20 minutes with a visit to a bar with the juicy name ‘Museum of Ham’.
Take off the lid. The ingredients should be mixed well by now. Pour in a litre of a visit to a museum. The choice of the museum depends on the cook’s taste. However, we recommend the classical El Prado.
At the end spice it up with a walk through the Retiro park. You will achieve the best effect if you use a full walk, not a light one without the boat ride.
Let everything simmer until dusk.
Serve hot, with cheap local wine. Eat with a conversation, preferably with someone who knows about cooking.
You can heat up the soup again the following day, you will certainly not become bored with its taste.
Subscribe to:
Posts (Atom)