Sunday, 12 October 2008

Noise Pollution

You won’t hear Al Gore or Greenpeace talking about it but there is such a thing as noise pollution. Noise pollution is defined as Environmental noise that is annoying, distracting, or physically harmful. Also called sound pollution. In Scotland there are laws which protect people against noise pollution. It’s illegal to make a certain level of noise after 11.00 p.m. This doesn’t mean that everyone in Scotland is silent after 11.00 p.m. but there is a general principle at least that you should think about how much noise you are making and how it affects others. There was even a chewing the fat sketch about it with the punch line “haw we’re oan the night shift!” . So why am I talking about noise pollution? Because I have moved to one of the worlds worst polluters. In fact, Spain has the world’s second highest level of noise pollution after Japan and has been fined by the European Court of Human Rights for precisely that reason.

Noise is simply part of the Spanish way of life and starts from when they are children. In English there is an expression, Children should be seen and not heard. I have never really agreed with this expression. Children are noisy and this is true in most countries I know of. It’s natural that they will make a lot of noise when they are playing in a group. However, if Scottish children are noisy then Spanish children are deafening. This is something I know very well after working in a Spanish high-school. In the summer, when the schools are off, it’s common for children to be out in the street until 3am. For those of us unlucky enough to be working in the morning, it is a difficult time. The most surprising thing though is not that the children make a lot of noise but that they are allowed to make so much noise. The parents of these children, who live in the same street and can hear the noise like the rest of us, don’t bother doing anything about it. In Scotland you would get an ASBO for letting our children behave like that.

When driving Spanish people use their horns at an unbelievable rate. I don’t know for certain but I suppose owning a horn shop must be a profitable business in Spain. The Moped must be the nosiest vehicle ever created it. Given that it is usually young guys who are drive them, and young guys generally like noisy things, then the idea of a silencer is a non-starter.

If you want to escape the noise and mayhem by turning on the TV then you are in for a shock. Spanish TV is full of chat shows which are basically just screaming matches. If you thought Jeremy Kyle was bad then wait till you see Spanish dafties discussing the love life of some D list celebrity or other.

Noise is even taking over one of my favourite past times, watching football. Spanish football commentators make Peter Martin look tame. When you nip into the kitchen to get another beer from fridge you hear an excited commentator scream. Rushing back into the living room, expecting to have missed a goal you realise you only a missed Barcelona winning a throw in, on the half-way line.

Finally you might think the older generation would provide some calm amid all this noise. Well you would be wrong. If you are ever in a shop queue behind two old Spanish ladies then you will see what I mean. The elderly in Spain, particularly old ladies, are some of the nosiest people I have ever come across. I don’t know where they get the energy from, and in this heat.

Now, perhaps I am being an over-sensitive Northern European. After all, Southern European countries are noisy. It’s part of their culture and after all, that is why I moved here in the first place. At times, when you need something done or you need to work, the laid back attitude and lively night life cause the average Northern European huge amount of grief. However, when the pressure is off and you stop and think about it, it’s actually quite charming.

Zanieczyszczenie hałasem

Choć ani Al Gore ani Greenpeace o tym nie mówią, istnieje coś takiego jak zanieczyszczenie hałasem. Jest ono definiowane jako środowiskowy hałas, który ma irytujący, rozpraszający lub fizycznie szkodliwy wpływ na otoczenie. Nazywane jest ono także zanieczyszczeniem dźwiękowym. W Szkocji insteje prawo, które chroni obywateli przed zanieczyszczeniem hałasem. Wytawarzanie pewnej dozy hałasu po 23-ej jest nielegalne. Nie oznacza to, że w Szkocji wszyscy są cicho po 23-ej, ale przynajmniej isteniej ogólna zasada, według której powinieneś troszczyć się o to, jak wiele hałasu produkujesz i jaki on ma wpływ na pozostałych. W jednym ze skeczy w programie „Chewing the fat” pojawiła się nawet puenta „Hej, my na nocnej zmiane robimy!”A zatem dlaczego mówię o zanieczyszczeniu hałasem? Ponieważ przeprowadziłem się do kraju, który jest jednym z najgorszych „zanieczyszczycieli hałasem” na świecie. W rzeczy samej, jeśli chodzi o poziom wytwarzanego hałasu, Hiszpania zajmuje drugie miejsce po Japonii i została już ukarana grzywną przez Europejski Trybunał Praw Człowieka właśnie z tego powodu.

Hałas jest po prostu częścią hiszpańskiego stylu życia i ma swoje poczętki już w dzieciństwie Hiszpanów. Po angielsku mówi się, że dzieci powinny być widziane, ale nie słyszane. Nigdy tak naprawdę nie zgadzałem się z tym wyrażeniem. Dzieci hałasują i jest tak w większości krajów, o jakich słyszałem. To naturalne, że hałasują, kiedy bawią się w grupie. Jednak jeśli szkockie dzieci są głośne, to hiszpańskie dzieci są ogłuszające. Wiem o tym bardzo dobrze, po tym jak pracowałem w hiszpańskim liceum. Latem, kiedy nie ma szkoły, dzieci zazwyczaj bawią się na zewnątrz do 3-ej nad ranem. Dla tych z nas, którzy muszą rano pracować, jest to bardzo trudny czas. Najbardziej zaskakujące jest jednak nie to, że tutejsze dzieci tak bardzo hałasują, ale to, że im się na to pozwala. Rodzicom tych dzieci, którzy mieszkają na tej samej ulicy co my i słyszą hałas tak samo jak cała reszta, nie chce się nic z tym zrobić. W Szkocji za pozwalanie swoim dzieciom na takie zachowanie dostaje się ABSO, czyli nakaz sądowy zabraniający dalszego antyspołecznego zachowania.

Za kierownicą Hiszpanie trąbią niewiarygodnie często. Nie jestem do końca pewien, ale sklep z klaksonami musi być w Hiszpanii dobrym interesem. Skuter to zapewne najbardziej hałaśliwy pojazd, jaki kiedykolwiek został wynaleziony. Biorąc pod uwagę fakt, że zazwyczaj jeżdżą nimi młodzi faceci i że młodzi faceci na ogół lubią głośne rzeczy, nie ma tu nawet sensu mówić o tłumiku.

Jeśli chcesz uciec od hałasu i chaosu włączając telewizor, to czeka cię szok. Hiszpańska telewizja jest pełna plotkarskich programów, które tak w zasadzie są zawodami w krzyczeniu. Jeśli wydawało ci się, że Jeremy Kyle jest straszny, to zaczekaj, aż zobaczysz hiszpańską wersję telewizyjnych głupków debatujących na temat miłosnego życia jakiejś gwiazdy klasy D.

Hałas zaczyna nawet pochłaniać mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu, to jest oglądanie piłki nożnej. Przy hiszpańskich komentatorach Peter Martin (szkocki odpowiednik Szpakowaskiego) to nic! Idziesz na chwilkę do kuchni po kolejne piwo i słyszysz podekscytowane wrzaski komentatora. Biegniesz z powrotem do pokoju, myśląc, że przegapiłeś gola, a tymczasem okazuje się, że Barcelona ma wrzut z autu w połowie boiska.

Mogłoby ci się wydawać, że starsza generacja będzie źródłem ciszy wśród całego tego hałasu. Cóż, byłbyś w błędzie. Jeśli kiedykolwiek znajdziecie się w kolejce za dwiema starszymymi hiszpańskimi paniami, to zrozumiecie, o co mi chodzi. Hiszpańscy seniorzy, a zwłaszcze starsze panie, to najbardziej hałaśliwi ludzie, na jakich się kiedykolwiek natknąłem. Nie wiem, skąd mają na to energię, zwłaszcza w tym upale.

Cóż, może zachowuje się jak przewrażliwiony Północno-Europejczyk? W końcu kraje na południu Europy są głośne. Hałas jest częścią ich kultury i przecież to właśnie z powodu tej kultury się tutaj przeprowadziłem. Czasami, kiedy musisz coś załatwić lub kiedy pracujesz, wyluzowane podejście do życia i ożywione nocne życie mogą przysporzyć ci dużo zmartwień. Jednak kiedy znika presja i możesz zatrzymać się na chwilę i zastanowić, to faktycznie robi się bardzo przyjemnie.

Bezcisze

Żyjemy na bezciszu.

Punktulanie o północy śmieciarka zatrzymuje się pod naszym oknem. Każdej nocy. Trzy kosze. 50 metrów dalej kolejne trzy. Niczym kościelny dzwon nieproszona informuje nas, która jest godzina.

Między północą a świtem przez dzielnicę przetacza się stłumiony dźwięk dyskoteki. Poranny powrót do domu, bez pośpiechu, tu wysadzę ciebie, a tu ciebie, pogadamy, pośmiejemy się, potańczymy w rytm muzyki buchającej z głośników. 20 minut, pół godziny, dłużej, jeśli przyjdzie nam ochota.

Rankiem pod oknami przemyka skuter. Tłumiki rzecz jasna nie są w modzie. Więc przemyka bez tłumika, i na granicy wydolności silnika wspina się pod górę. Albo pędzi w dół. Dźwięk ten sam, tylko natężenie inne.

Jeśli telewizor, to tylko tak, abyśmy wszyscy (także ci w łazience czy kuchni) dobrze słyszeli.
Jeśli rozmowa, to taka, aby dobrze słyszeli wszyscy naokoło. Żadnych tajemnic. (Jak dobrze jest czasem nic nie rozumieć!)

Ale najważniejsze to żeby dzieci mogły się swobodnie wykrzyczeć. Zawsze i wszędzie. Pociąg, metro, restauracja – to wszystko jest przestrzeń dziecięcej swobody dźwiękowej. Im więcej, tym raźniej, im raźniej, tym dłużej, im dłużej, tym głośniej. Dzieci żyją tu w słodkiej nieświadomości, że cisza ma wartość. Świat ich zakazów i nakazów jest tu uboższy o nakaz zachowania ciszy.

Ale przecież dzieciństwo to czas śmiechu i zabawy, czas, którym cisza równa się nudzie. Każdy to wie. Każdy rozumie. Tylko że na bezciszu to zrozumienie jest większe, niż gdzie indziej.


***

Około 22.00 robi się na tyle chłodno, aby dzieci mogły bezpiecznie bawić się na placu zabaw. Będą się bawić przez co najmnije trzy godziny, na huśtawkach, drabinkach, w piaskownicy. Kilkoro rodziców będzie je obswerwować, upewniając się, aby nikt nie zakłócał spokoju ich zabawy.

Zamiast słuchać ich krzyków, wyłączam uszy i podróżuję do ciszy śnieżnych szwedzkich lasów.

Living in the land that silence forgot

We live in the land that silence forgot.

Sharp at midnight a bin-lorry stops outside our building. Every night. Three bins. 50 metres further away another three. Uninvited like a church bell it informs us, what time it is.

Between midnight and dawn the muffled sound of a nightclub rolls through the neighbourhood. Coming back home in the early hours, no rush, I’ll drop you of here, I’ll drop you off there, we’ll have a chat, we’ll have a laugh, we’ll dance to the rhythm of the music blaring from the speakers. 20 minutes, half an hour or longer, if we feel like it.

In the early morning a scooter rushes by below our windows. Silencers are of course out of fashion. So it rushes by without one, and using all the strength of its engine it climbs uphill. Or hurries downhill. The same sound, only a different intensity.

If a TV, then only loud enough for everyone to hear (including those in the bathroom and kitchen).

If a conversation, then one that everybody around can hear. No secrets. (How good it can be not to understand sometimes!)

But the most important thing is that children should be able to shout themselves silly. Any time, any place.
A train, the metro, a restaurant – all these are spaces where children are free to be noisy. The more, the merrier; the merrier, the longer; the longer, the louder. Children live here blissfully unaware of the fact that silence has a value. Their world of rules and boundaries does not include the one about keeping quiet.

But after all childhood is a time of laughter and fun, a time when quiet equals boredom. Everybody knows that. Everybody understands. Only that in the land that silence forgot the understanding is much deeper than anywhere else.


***

Around 10 p.m. it gets cool enough for the children to play safely in the play park. They’re going to play for at least three hours, on swings, climbing frames and in the sand pit. A few parents are going to watch them, making sure that nobody disturbs their fun.

Instead of listening to them shouting, I turn off my ears and travel to the silence of snowy Swedish forests.