Sunday 29 August 2010

To nie są wakacje

Jestem jak zdziczały pies spuszczony ze smyczy. Rzucam się na wszystko z wywieszonym jęzorem. Jem więcej, niż mogę. Kawałki ośmiornicy połykam w całości. Kładę się spać zbyt późno, by mieć czas na obwąchiwanie okolicy. Promienie słońca zachłannie wcieram w skórę. Nocą zostawiam okno otwarte na oścież, by nie uronić ani kropli aromatu. Nie czytam, by nie trwonić widoków. Innymi słowy, normalne zachownanie wakacyjne. Zdziczenie urlopowe. Zachłanność wczasowicza.

Minęły już cztery tygodnie, a ja dalej zapominam, że to nie są wakacje. Że przez jakiś czas tak będzie wyglądać moja codzienność.

2 comments:

Anonymous said...

piękna codzienność. zadławienie nie grozi, więc wchłaniaj.
całuję, twoja m.

Jamie and Kasia said...

Powoli zaczynam się oswajać. całuję również.