Tuesday, 7 December 2010

Rozwiośnienie

Kiedy po tygodniach deszczowych dni przestaje padać, ogarnia nas rozwiośnienie. Jest sobota rano i uchylając oko widzę, że nie pada, nie dżdży, nie kapie, nie bryzga, nie zacina, nie zanosi się, nie dudni deszczem o szyby, nie spływa rzeką w dół ulicy. Ani cienia ulewy, ani odrobiny kapuśniaczku, powietrze nie pachnie oberwaniem chmury. Zrywamy się z łóżka i po szybkim śniadaniu ruszamy na spacer, aby nie przegapić tej grudniowej wiosny, tego późnojesiennego wybryku.

Wygodne buty, kurtka i aparat. To nic, że nie ma słońca na błękitnym tle.To nic, że wiatr jest zimny. Idziemy i idziemy, i nie ma końca to miasto, owinięte plażami jak wstążką, otoczone górami jak brzegiem piaskownicy. Rozwiośnieni wracamy do domu i wiemy, że jutro pewnie znowu będzie padać. Ale to nic. To tylko kantabryjskie myto, w ratach rozłożone na jesienne i zimowe miesiące.

1 comment:

Anonymous said...

u nas rozwiosnienie wyglada niestety inaczej. zdjecie nr 11 - to ten obraz , ktory utkwil mi najbardziej w pamieci...skad wiedzialas?