Saturday 4 October 2008

W Madrycie nie ma plaży!

Mieszkam w Hiszpanii po raz drugi. Czy też może po raz pierwszy? Sam nie jestem pewien. Nie jest tak, jakbym tu nigdy wcześniej nie mieszkał. Wiele rzeczy jest mi dobrze znanych. Rozumiem język. Wiem, gdzie pójść, aby kupić cokolwiek potrzebuję. Znane są mi nawet osobowości telewizyjne. Więc dlaczego czuję się, jakbym mieszkał w Hiszpanii po raz pierwszy? Ponieważ kiedy po raz pierwszy mieszkałem w Hiszpanii, tak naprawdę mieszkałem w Katalonii. Ktokolowiek, kto mieszkał kiedyś w Katalonii, powie wam, że tam nigdy nie poczujesz się, jakbyś mieszkał w Hiszpanii. Czasem wyda ci się, że jesteś w Hiszpanii, innym razem będzie tak hiszpańsko jak na szczycie sezonu w Benidorm. W Katalonii można sobie poradzić mówiąc po hiszpańsku. Można oglądać hiszpańską telewizję, czytać hiszpańskie gazety i robić zakupy w Zarze lub w El Corte Ingles. Jeśli o to chodzi, jest tam jak gdziekolwiek indziej w Hiszpanii. Jednak z chwilą kiedy zaczynasz mieć do czynienia z ludźmi, zdajesz sobie sprawę, że to zupełnie inna para kaloszy. Po raz pierwszy przyjechałem do Hiszpanii jako student. Musiałem spędzić rok w Hiszpanii w ramach uzyskania dyplomu z hiszpańskiego. Chodziło o to, żeby polepszyć moją znajomość hiszpańskiego i jednocześnie poznać ludzi i kulturę Hiszpanii. Cóż, zostałem wysłany do Katalonii, do miasteczka oddalonego od Barcelony o 40 kilometrów w głąb lądu jeśli chodzi o dystans, i o 1000 kilometrów pod pod każdym innym względem. Był to niezapomniany czas i nauczyłem się dużo o innym narodzie, innej kulturze i języku. Niestety dla moich studiów ów naród i kultura nie były hiszpańskie, chociaż moja hiszpańszczyzna bez wątpienia uległa poprawie. Patrząc wstecz, nie żałuję mojego roku w Katalonii. Poznałem tam ludzi, z których kilkoro do dziś pozostaje moimi przyjaciółmi. Mam wiele ciepłych uczuć dla Katalonii, być może bycie Szkotem pomogło mi zrozumieć Katalończyków lepiej niż to się udaje innym obcokrajowcom. Mimo że przeniosłem się do Madrytu, będę kibicował FC Barcelonie w El Clasico. Jednak nastał czas, abym zaczął odkrywać Hiszpanię, tą Hiszpanię, którą miałem odkryć w trakcie studiów, a któreż miejsce nadaje się do tego lepiej niż Madryt? Kiedy powiedziałem moim katalońskim przyjaciołom, że przeprowadzam się do Madrytu, byli zbici z tropu. Najczęstszą odpowiedzią było, „ale Jamie, wiesz, że w Madrycie nie ma plaży?” Po kilku pierwszych dniach spędzonych w Madrycie napisałem maila do jednego z nich, w którym opisałem, jak trudno jest mi poradzić sobie z letnim upałem. W odpowiedzi nie było cienia współczucia, jedynie krótkie, „cóż, a nie mówiłam, że w Madrycie nia ma plaży?” Reakcja moich katalońskich przyjaciół wcale nie była zaskakująca, wręcz przeciwnie. Taką samą reakcję otrzymałby ktoś, kto powiedziałby swojemu szkockiemu przyjacielowi, że przeprowadza się do Anglii, czy też przyjacielowi z Krakowa, że przeprowadza się do Warszawy. Nie zdecydowałem jeszcze, jak długo zostanę w Madrycie. Madryt jest olbrzymim miastem i zajmie mi trochę czasu, zanim je dobrze poznam. Madryt jest nie tylko stolicą Hiszpanii, ale także domem tysięcy imigrantów, w tym wielu z Ameryki Południowej i Afryki. Jest to więc nie tylko miasto hiszpańskie, ale także miasto międzynarodowe i nie narzucam sobie limitu czasu, jaki tu zostanę. Kiedy przyjdzie czas wyjechać, będę wiedział.

No comments: