Sunday 30 November 2008

O perspektywie

Podróżowanie, czyli wyjeżdżanie i wracanie, rozpycha ramy naszej perspektywy. Na boki, do góry, na dół i w głąb.

Najpierw należy wyjechać, by co trzeba mogło się rozszerzyć. Potem trzeba powrócić, aby można było przyłożyć nową perspektywę do starej i zobaczyć, że jest o kilka rozmiarów większa. Zupełnie tak jak buty, które nosimy teraz są większe od tych, które nosiliśmy kiedy nasze stopy jeszcze rzadko dotykały ziemi.

I jakże jesteśmy dumni, zadowoleni, podekscytowani, samo-zachłyśnięci, rozpędzeni, kiedy tak sobie rozciągamy widok na życie! Jakże słodko nam to smakuje, jakże lekko przychodzi!

Lecz mimo całego rozszerzenia, rozciągnięcia i pogłębienia, nie rozumiemy, jak małe i płytkie to wszystko. Aż stanie się coś, co ma zupełnie inne wymiary.

I w okamgnieniu staje się jasne, że nigdy nie rozciągniemy się na tyle, by to ogarnąć. Nie będziemy nigdy w stanie dostrzec gdzie się to kończy, a gdzie zaczyna. Rama naszego czasu nigdy tego nie zawrze. I będziemy musieli czekać aż przyleci mały ptaszek i zaśpiewa nam coś na ten temat, jak dzieci siedzące na balkonie w małych bucikach, z nogami dyndającymi nad ziemią.

4 comments:

projektnerwicamiastomiasto said...
This comment has been removed by the author.
klaudia g said...

juz nie moge usiedzieć spokojnie na miejscu. tez chcę jechac . wyjechać, poczuć rozciąganie na wszystkie strony.

Anonymous said...

Czasem nowa perspektywa może okazać się po powrocie za ciasna. Nie przykładamy starej do nowej, tylko staramy się większą włożyć do mniejszej. Uff, udało się ją wreszcie wcisnąć! I boli i pięty krwawią... co wtedy? ... A może to kwestia elastyczności, bycia "poza". Próbuję.
m.
:*

kamila said...

dokładnie. tak właśnie i nie inaczej. też próbuję. co innego pozostaje?