Thursday, 7 January 2010

12

Dwanaście chwil zatrzaśniętych w cyfrowej pułapce pikseli. Skradzionych, porwanych, przemocą wywiezionych. A wszystko po to, bym mogła podrażnić swoją pamięć, tak okropnie niedoskonałą kiedy porównać ją z perfekcją aparatu. Dwanaście chwil, którym łatwiej będzie przetrwać upływ czasu, bo coś mnie tknęło, aby wyjąć aparat i popełnić typowe przestępstwo turysty – skopiować zamiast zapamiętać, utrwalać zamiast przeżywać. Jednak teraz nie mam nawet cienia wyrzutów sumienia. Bo gdyby nie ten występek, umknąłby mi ten rowerek, brud tego krzesła na stadionie, mgła wijąca się ponad portem. I od razu zaczynam myśleć o tych wszystkich rzeczach, których nie skradłam swoim trzecim okiem i o których zapomniałam jak tylko za rogiem pojawiło się coś nowego, nowszego, zawsze nowszego. Dwanaście.


Twelve moments locked in a digital pixel trap. Stolen, kidnapped, forcibly taken away. And all this just so that I could tease my memory, so utterly imperfect when you compare it with the perfection of the camera. Twelve moments that will survive the flow of time more easily, because something made me take it out and commit a tourist’s typical crime – copying instead of memorising, making it last instead of experiencing. Yet now my conscience is completely clean. Because if it hadn’t been for this mister meaner the little bike, the dirt of that stadium seat, the fog rolling over the port would have escaped me. And straight away I start thinking of all the things that I haven’t stolen with my third eye and that I forgot as soon as behind the corner appeared something new, newer, always newer. Twelve.


1.

Madryt. Podglądamy. Te stopy w rajstopach to rzadki widok. Tutaj nie ściąga się butów. Nawet w domu. Myśli lecą ku polskim zwyczajom i odwiecznemu zażenowaniu gościa, zmuszonego do obnażenia stóp, jakkolwiek mało reprezentacyjne by nie były.

Madrid. We are peeping. Those feet in tights are a rare sight. Here you don’t take off your shoes. Not even at home. Thoughts flying towards the Polish customs and the ever-lasting embarrassment of a guest, forced to bare his feet, no matter how unpresentable they may be.

No comments: