Sunday, 19 October 2008

Światełko w tunelu

Najpierw są duże, ciężkie drzwi. Muszę użyć całej siły moich ramion, by je otworzyć. Wystarczy, że je uchylę, a dziwny wiatr wciąga mnie do środka. Kiedy drzwi się zatrzaskują, wiatr ustaje. Czasami jest tak silny, że jeśli idę pod wiatr, to mam ochotę zawrócić i pozwolić się mu porwać. Ten wiatr lata własnymi tunelami, pojawia się i znika. Czasami wydostaje się na powierzchnię, aby podwiewać spódnice nieostrożnych dziewcząt.

Potem wszystko dzieje się bardzo szybko. Bilet, kierunek, ruchome schody, ludzie, peron. I, w końcu, niezawodny, zawsze na czas, przyjeżdża pociąg. Cudowna gąsienica. Podziemne rozwiązanie nie z tej ziemi. Magiczna kapsuła czaso-przestrzeni.

Jestem na jednej z 231 stacji metra. Na jednej z 12 linii. Na jednym z 282 kilometrów. Na jednej z nitek w wielkiej sieci miejskiego pająka. Wsiadam i płynę. Nie ma gwałtownych skrętów, nie ma wściekłych kierowców autobusów, którzy zestresowani ruchem na ulicach, wyżywają się na hamulcu. Płynę i myślę o pośpiechu, który jest nade mną. O upale, od którego odpoczywam. O deszczu, którego unikam. O korkach, które mnie nie zatrzymują. O stresie, który mnie omija. O miejskim hałasie, którego nie słyszę. I o tym, że kiedy tak sunę dziesiątki metrów pod ziemią, przez chwilę jestem słodko nieosiągalna.



http://www.youtube.com/watch?v=GqfbvYbSImA

http://www.youtube.com/watch?v=hUuUw5rsouA

http://www.youtube.com/watch?v=IlqRMhU_xgQ

4 comments:

Aga Olszewska said...

kochani,
1) dziekuje ZA, wymieniac nie musze, dziekujedziekujedziekuje:)
2) wpolpraca o tak!
3) pisze TU POD TYM POSTEM, poniewaz to metro, ta plynnosc, ta slodka nieosiagalnosc wlasnie mna zawladnely. a jak uslyszalam hiszpanski w reklamie to pomyslalam, ze to dla mnie na zawsze pozostanie jezyk filmow Almodovara.
4) Jamie wybacz ale na defensywach sie nie znam i ani troche na footballu:(
:*
5) i wracam do metra w Madrycie:)

Jamie and Kasia said...

Oj, jak milo i jak szybko! Ciesze sie, ze wlasnie takie poetyckie wrazenie Metro na Tobie sprawilo - wlasnie o to mi chodzilo. Hiszpanski moze byc naprawde uroczy, to prawda. A Jamie wybacza, wiec bez obaw. Zreszta on kazdego jest w stanie pilka zainteresowac, wiec sie strzez;) Hasta luego!

klaudia g said...

..
a ja w wakacje sie zaczelam uczyc hiszpanskiego sama i motywacji mi cos teraz brakuje.. ale jak Was czytam to mam ochote chwycic znowu za ksiązkę i nauczyc sie czegos wiecej niz tylko hola i encantada..;)..

i w ogole uwielbiam czytać to co napisane gdzies.(tu sciskam moja przedmowczynie o inicjalach AO, ktorą też regularnie czytam i oglądam niewidzialnym okiem.)

a ..jak już ta pisana z Jamie'm hiszpańska powieść dwujęzyczna pod tutejszym adresem internetowym poszerzy swoje objętości na tyle byscie mogli zanieść jej zawartość do jakiegoś zacnego wydawnictwa, to zamawiam pierwszą kopię jej papierowego odpowiednika.z autografami.

:*

Jamie and Kasia said...

Klaudiuszu, ucz sie koniecznie! Ja probuje sie uczyc codziennie, w sposob mniej lub bardziej ksiazkowy. Czasami jest to po prostu ogladanie telewizji,ale przynajmniej coraz wiecej rozumiem.
Egzemplarz masz zapewniony - dziekujemy za komplement. No a moze i Ty cos napiszesz? besos!